Fragmenty i cytaty



Cytaty z książki


„Daj nam szansę”
Marty Siwej

Pola była dobrą pracownicą, sumienną, a zarazem trochę zwariowaną. Posiadała znacznie więcej luzu niż Lizi, co w ich pracy nie zawsze było atutem. Miała inne spojrzenie na wnętrza sal, które wspólnie przygotowywały i dodawała im zawsze odrobinę szaleństwa. Lizi była z niej zadowolona, mimo że często się sprzeczały, nie mogła znaleźć lepszego pomocnika niż własna siostra.

– To szczyt wszystkiego – wyszeptała do siebie. – Nie dość, że się spóźnia, to jeszcze pije w pracy. A miał być taki profesjonalny! – Zacisnęła mocniej zęby i sunęła przez całą salę w kierunku barmana. Zaraz mu powie, co myśli o tak nieetycznym zachowaniu. – Co pan robi?! – zapytała stanowczym i mało przyjaznym tonem. – Piję drinka – odpowiedział mężczyzna trochę zdezorientowany. Mimo że złamał żelazną zasadę niespożywania alkoholu w pracy, to Liz musiała przyznać, że był niesłychanie przystojny.

Spośród tłumu gości wyłonił się mężczyzna w czarnym garniturze. Podszedł do Paolo i uścisnął mu dłoń, potem podszedł do Belli i ucałował jej policzek. Gdy odwrócił się twarzą do zgromadzonych gości, Luizę zamurowało. Nieznana dotąd gorączka zalała jej całe ciało. Stała nieruchomo i patrzyła, jak Marco z delikatnym uśmiechem spogląda jej prosto w oczy.

Była piękną kobietą. Marco stwierdził to, gdy tylko ujrzał ją po raz pierwszy. Teraz, gdy tak rozmawiali, poczuł, że napięcie, jakie panowało gdzieś między nimi, odeszło w dal i obojgu udało się stworzyć swobodną atmosferę. Czuł się, jakby rozmawiał z Liz od zawsze. Z pewnością była kobietą z klasą, tak też wyglądała. Jej czerwone usta budziły w nim dawno zapomniane wewnętrzne ciepło. Nie potrafił tego nazwać, była niezwykła i tyle, więc pociągała go swoją osobą.

– Było fantastycznie, odwiózł mnie do domu i zanim weszłam do bloku, pocałował mnie. – Wtedy Pola podskoczyła z radości. – Pocałował? – zapytała z niedowierzaniem Lizi. – Tak, dwa razy! – Dwa razy? – powtórzyła, była jeszcze w większym szoku. – Pola, czy to nie za szybkie tempo? Rozumiem, że jesteście sobą zachwyceni, ale to trochę szaleństwo, nie sądzisz?

Gdy tylko Lizi zamknęła za nim drzwi, oparła się o nie, biorąc głęboki wdech, po czym wypuściła z siebie powietrze. Nie rozumiała tego, dlaczego było jej tak nieswojo we własnym mieszkaniu. Przecież znała Marco zaledwie tydzień, a on już burzył swoją obecnością jej równowagę. Dlaczego tak się działo?

Nie rozumiał, znowu jej nie rozumiał. Przecież dobrze się bawili, rozmawiali, spędzali naprawdę miło czas, a gdy tylko zbliżył się do niej, ona się wycofała i uciekła. Przecież nie miała nikogo. Skoro na weekend wyjeżdżała z siostrą, to znaczy, że w jej życiu nie było mężczyzny. Nie wiedział, czy popełnił błąd, czy ona po prostu spanikowała. Jednego był pewien, pragnął jej. Gdy poczuł jej zapach, kiedy stali objęci, tańcząc w rytm jego serca, gdy jej smak przelewał się w jego usta, gdy ich wargi przywarły do siebie, wiedział, że przepadł na dobre.

Dobrze wiesz, że miłość siostrzana czy do rodzica jest czymś zupełnie innym niż miłość do ukochanego

– Lizi, kochanie, to było tak dawno, minęło tyle czasu, nie możesz wiecznie żyć przeszłością. Lata lecą, a ja jako twoja matka bardzo bym chciała, żebyś w końcu miała przy swoim boku osobę, która da ci wsparcie, poczucie bezpieczeństwa i miłość, to wszystko. Nie zamykaj się na to, daj sobie szansę.

Wiem, że nic i nikt mi ciebie nie zwróci, lecz na zawsze będziesz najważniejszą osobą w moim życiu i już nikt tego nie zmieni, ale muszę iść przez życie dalej. Sama, bez ciebie. Wylałam tyle łez za twoją duszę, że nie potrafię już uronić choćby kropli. Gdy wspominam dzień, w którym cię straciłam, cały czas drżą mi ręce, a serce wali jak oszalałe. Lecz dziś jestem tu, by powiedzieć, jak bardzo cię kochałam, ile nocy nie przespałam, zastanawiając się, co by było, gdyby twoje życie potoczyło się inaczej.

(...) jego odważne odpowiedzi wprowadzały Lizi w zakłopotanie. Grała ostrą kobietę, na której nie robiły wrażenia tanie teksty, jednak każde słowo wypowiedziane przez Włocha trafiało do niej równie mocno. Frustrował ją, wkurzał i denerwował. Nie mogła nic na to poradzić, po prostu tak było. Był mężczyzną, który ją pociągał i takim, który ją drażnił.

Rozegra to inaczej, pozna Liz lepiej i małymi kroczkami spróbuje się do niej zbliżyć. Nie będzie narzucał szybkiego tempa. Wiedział już, że taka taktyka nie przejdzie. „Lizi jest kobietą, którą długo się zdobywa” – pomyślał. Zatem nie będzie niczego przyśpieszał, żeby jej nie zrazić, choć zazwyczaj właśnie tak postępował z kobietami. „Cierpliwość” – powtarzał sobie w myślach. – „Cierpliwość będzie odgrywać tutaj główną rolę”.

Każdy ma w życiu własne priorytety, ja chciałbym być ojcem. Czasem myślę, że chciałbym mieć już własną rodzinę. Kobietę, której mogę ufać i na której mogę zawsze polegać. Chciałbym mieć syna, którego będę uczył jazdy na rowerze, będę zabierał na siłownię i nauczę, jak podrywać dziewczyny (…).

Jeśli dobrze zrozumiałam, co do mnie powiedziałeś, to nie chciałabym robić ci żadnych nadziei. Mówiłeś wcześniej, że lubisz jasne sytuacje, więc otwarcie mogę ci wyznać, że nie szukam romansu czy przygody na jedną noc. Nie szukam też mężczyzny do stałego związku. Dobrze mi w takim położeniu, w jakim się znajduję. Nie chodzę na randki i nie umawiam się z mężczyznami. Gdyby nie twoja wygrana w pokera, pewnie byśmy się dziś nie spotkali. Jeśli wiążesz jakieś plany ze mną, to wybacz, ale otwarcie powiem, żebyś nie robił sobie nadziei. Bardzo cię lubię i nie chcę cię skrzywdzić, dlatego powinieneś to wiedzieć

– Moje serce jest złamane – powiedziała szybko i bez zastanowienia. – I nie jest gotowe na to, bym je komuś mogła oddać, to tyle.

Gdy wróciła do domu, rzuciła się na swoje łóżko. Poli nie było w mieszkaniu, więc mogła swobodnie płakać i szlochać jak niemowlak, który jest głodny albo boli go brzuszek. Wiedziała, że będzie miała moralnego kaca jeszcze bardzo długo. Jednak było już za późno. Powiedziała, co powiedziała, tych słów już nie cofnie. Musi przełknąć swój wybuch histerii i żyć z tym dalej, z nadzieją, że już nie będzie musiała spojrzeć Marco w oczy.

– Jesteś taki przystojny. Kręci mi się w głowie od twojego zapachu – powiedziała półszeptem i zaciągnęła się jego perfumami. – Albo od alkoholu – sucho odpowiedział. – Nie – pomachała mu przecząco ręką przed nosem. – Nie masz racji, mój drogi, to nie alkohol. To ten cudowny zapach, wszędzie go rozpoznam, aż szumi mi w głowie.

Na razie musiał cieszyć się jej przyjaźnią. Jeszcze tydzień temu obiecał, że nie będzie utrzymywał z nią kontaktu, a teraz znowu dali sobie szansę. Potrafił tak łatwo zapomnieć jej błędy. Była dla niego ważna, wyjątkowa i niezrozumiała. Zachowywała się czasem, jakby miała kilka osobowości. Intrygowała go do tego stopnia, że nie potrafił jej odpuścić, nie potrafił dać jej spokoju, choć wiele razy już właśnie tak postanowił.

Marco usiadł na chwilę na korytarzu. „Czy ona jest aż tak krucha?” – pomyślał. – „Czy młodzieńczy zawód miłosny mógł zaważyć na latach jej przyszłości? Czy dlatego przekreślała wszystkich mężczyzn znajdujących się dookoła niej?

– Chcę, byś była tylko moja – powiedział i pocałował ją tak mocno i żarliwie, jak tylko potrafił. Lizi po chwili odwzajemniła pocałunek i przywarła do Marco. Wiedziała, że zrobi wszystko, o co ją poprosi.